Szreniawa Nowy Wiśnicz - LKS Trzciana 2000 2:2 (1:1)
Bramki: Kulas 19', Świątek 71' - Grabias K. 10', Mech 85'
Kartka dla Szreniawy: Brydniak
Sędziował: Potok ( Brzesko)
Widzów: 75
Szreniawa: Wójcik - Brzegowy, Statek (56' Turmiński), Orzeł, Wieciech - Gałka, Burkowicz, Błoniarz, Kulas - Świątek (83' Brydniak), Piekarz (46' Ptaszek)
Mocno przed meczem z Trzcianą mobilizowali się w szatni zawodnicy naszej drużyny, aby odnieść pierwsze zwycięstwo w sezonie na własnym stadionie. Niestety, ta sztuka nie udała się w drugim kolejnym meczu, a do szczęścia zabrakło zaledwie kilku minut.
Wiśniczanie bardzo chcieli wygrać pierwszy mecz u siebie w sezonie, ale od początku meczu było widać, że nie będzie to łatwe zadanie. Trzciana schowana w obronie, kontratakująca zaledwie kilkoma zawodnikami ani myślała ułatwiać nam tego zadania. Na domiar złego ich ofensywne zapędu już w 10 minucie przyniosły efekt. Błąd w ustawieniu defensywnym naszej drużyny i po zagraniu wzdłuż linii bramkowej Krzysztof Grabias z najbliższej odległości skierował futbolówkę do siatki dając gościom prowadzenie.
Nasi zawodnicy odpowiedzieli po niespełna dziesięciu minutach. Jarosław Błoniarz uruchomił prostopadłym podaniem Pawła Świątka, a ten obsłużył Piotra Kulasa, który z najbliższej odległości skierował futbolówkę do pustej bramki. Duży błąd w tej sytuacji popełnił golkiper Trzciany.
Po przerwie utrzymywał się podobny obraz gry jak w pierwszych 45 minutach. Wiśniczanie dominowali, ale stwarzali stanowczo zbyt mało stuprocentowych sytuacji do zdobycia kolejnej bramki. Najlepszą z nich zmarnował około 60 minuty Błoniarz, który w sytuacji sam na sam uderzył obok bramki. Dążący do strzelenia bramki wiśniczanie w końcu dopięli swego. Pressing na połowie rywala spowodował, że to zawodnik z Trzciany podał do Pawła Świątka, któremu nie pozostało nic innego jak tylko ograć ostatniego defensora rywali i w sytuacji sam na sam pewnie ulokować futbolówkę w siatce.
Gdy wydawało, że Szreniawa spokojnie dowiezie zwycięstwo do końcowego gwizdka, po fatalnie rozegranym rzucie rożnym kontrę wyprowadzili rywale. W bocznym rejonie boiska piłkę otrzymał Mech i wrzucił piłkę w pole karne w taki sposób, że ta wpadła za kołnierz Wójcikowi i odbiwszy się jeszcze od słupka zatrzepotała w siatce, odbierając naszym zawodnikom dwa punkty